Spowiedź przypadkowego biegacza? Jest. Biskup śmigający na elektrycznej hulajnodze? Zaliczone. Jeśli myślisz, Siostro i Bracie, że tegoroczne piesze pielgrzymowanie na Jasną Górę jest standardowe, to jesteś w błędzie!
Ponoć w Kościele i na pielgrzymce już wszystko było. A jednak, pierwszy dzień dał nam wiele radości i nieoczywistych sytuacji. Zaczęło się, jak zwykle, od modlitwy w Kościele Bożego Ciała na Helu, skąd kilka minut po 6:00 rano wyruszyliśmy w drogę. A że pierwszy etap naszego wędrowania przebiega przez Półwysep Helski, by nie stanowić utrudnienia dla kierowców, sporą jego część pokonujemy ścieżką rowerową.
I na jednym z etapów, jeden z naszych braci kapłanów, na chwilę przystanął, spotykając znajomego. A że „kaszubski express” gna, to chwila rozmowy wystarczyła, żeby grupa oddaliła się dość znacznie. Idąc trochę szybszym krokiem ów kapłan chciał dołączyć do grupy, ale gdy minął go „przypadkowy” biegacz (pamiętaj, nie ma przypadków), to zaczął spontanicznie biec razem z nim, bo jak wiadomo, fajniej biega się wspólnie. Od słowa, do słowa, ten „bieg pościgowy” zamienił się w spokojny marsz, któremu towarzyszyła spowiedź. Może nie był to rekordowy czas na, jak na ok. 1,5 km wspólnej drogi, ale na pewno, był to czas najlepszy.
Nieco inną formę dołączenia do grupy wybrał ks. bp Piotr, który towarzyszył nam w tym dniu pielgrzymowania. I gdy z kolei on pozostał na chwilę gdzieś z tyłu, dogonił nas wskakując na elektryczną hulajnogę. Niestety, dowodów w postaci zdjęć, czy filmu nie mamy. Musicie uwierzyć nam na słowo. Widok w każdym razie był niecodzienny!