Dziś drugi dzień naszego pielgrzymowania. Przeszliśmy ze Swarzewa do Wejherowa, a w grupie szło 220 osób. Po porannej mszy świętej, podczas której prymicyjnego błogosławieństwa udzielił nam nasz brat, ksiądz neoprezbiter Wojtek, wyszliśmy w strugach deszczu w stronę Pucka. Na szczęście ulewa nie trwała zbyt długo i właściwie po przejściu kilkuset metrów ustała zupełnie. Na ten moment pogoda nas oszczędziła, ale jak się okazało, nie przeszliśmy w tym dniu trasy suchą nogą, bo prawdziwa „pompa” złapała nas tuż przed postojem w Mechowie. Na całe szczęście szybko wyszło słońce i po obiedzie i odpoczynku, już bez przygód, mogliśmy kontynuować naszą wędrówkę.
Dziś spotkaliśmy się z niemymi świadkami historii. Najpierw w Mechowie, gdzie na cmentarzu obok kościoła znajduje się grób ś.p. ks. Zygmunta Treli, pomysłodawcy, założyciela i wieloletniego przewodnika naszej grupy. Stojąc nad jego kapłańskim grobem, wielu z wdzięcznością wspominało czasy jego pielgrzymowania i Boży pomysł, by powstała nasza pielgrzymka.
Kolejni niemi świadkowie, to ukryte w Lasach Piaśnickich groby pomordowanych w czasie II wojny światowej mieszkańców Pomorza – nauczycieli, urzędników, lekarzy, kapłanów i sióstr zakonnych oraz wielu osób chorych i niepełnosprawnych – wszystkich, którzy dla hitlerowców wkraczających do Polski i na Kaszuby, byli albo niebezpieczni, albo nieprzydatni. Ta zbrodnia i jej skala poruszyły nasze serca i jeszcze bardziej zmobilizowała nas do modlitwy w intencji pokoju i pojednania między narodami.
Dzień zakończyliśmy w wejherowskiej farze, a co silniejsi i zdrowsi, na Apelu Jasnogórskim u ojców franciszkanów.